piątek, 5 września 2014

Już coraz bliżej

Jeszcze trochę Was pomęczę tą moją nauką jazdy, ponieważ bardzo to przeżywam. Tak jak pisałam ostatnio, nie mogę się już doczekać, aż w końcu wyjadę na miasto. Takie ze mnie zapalony kierowca. Szczerze mówiąc, nie mam nawet żadnych obaw co do tego, czy sobie poradzę wśród korków i ulicznych szaleńców. Myślę, że będzie dobrze.


W każdym razie, wczoraj miałam pierwszą jazdę na placu manewrowym, co wydaje mi się trochę dziwne, bo przecież na placu potrzebna jest precyzja, po to, by utrzymać się w wyznaczonych liniach. Nie było jednak jakiegoś wielkiego ciśnienia, ani presji, mój instruktor okazał się bardzo sympatycznym i cierpliwym człowiekiem. Powiedział także, że skoro jest to moja pierwsza jazda i nie miałam z tym nigdy wcześniej do czynienia, to nie powinnam się zbytnio przejmować na przykład tym, że samochód mi gaśnie. Podobno jest to normalne na początku. No i przecież poszłam tam po to, by się nauczyć jeździć, a nie pokazać co już potrafię. Usłyszałam też, że całkiem nieźle mi poszło jak na pierwszy raz, więc nie przejmuję się takimi drobnymi niepowodzeniami. Ogólnie podchodzę do tego bardzo na luzie, choć nie powiem, że nie bez ambicji. Mam nadzieję, że jeszcze kilka lekcji i będę mistrzem kierownicy ;-) Trzymajcie za mnie kciuki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz